poniedziałek, 23 grudnia 2013

OD Dumy

Kiedy już mogłam właściwie ujrzeć świat i usłyszeć wszystkie dźwięki potajemnie wymknęłam się z jaskini. Matka i ojciec w tym czasie zajmowali się rodzeństwem. Odbiegłam daleko od swojego domu ale jednak pamiętałam drogę powrotną. Doszłam do lasu, a w nim zaszyłam się pod wysokim dębem i zasnęłam. Nagle obudził mnie ciężki oddech. Zobaczyłam swoją matkę... Weszłam w krzaki i przyglądałam się. Dopiero gdy przybiegł mój ojciec wyszłam ze swojej kryjówki.
- Ojcze... Nie bądź na mnie zły... - powiedziałam ze zniżonym łbem.
- Ale... Niby za co mam być na ciebie zły? - zapytał z serdecznym uśmiechem.
- No za to, że wyszłam z jaskini bez waszego pozwolenia... - powiedziałam patrząc na niego.
- Jestem z ciebie dumny. Myślisz, że czemu nazwałem ciebie Duma? Od kiedy się urodziłaś widziałem w tobie coś nadzwyczajnego...
- Tato... Mógłbyś zatrzymać matkę? Chciałabym jeszcze pozwiedzać świat... - nic nie powiedział ale się uśmiechnął.
- SONATE. Może już wróciła do jaskini. - zawołał ojciec odbiegając. A matka wraz z nim.
- Dziękuje... - 'wysłałam' telepatyczną myśl do mojego ojca.
Nagle się rozpadało, szłam jednak dalej, nagle wpadłam pod ziemię. Tam rozciągały się podziemne tunele. Nie miałam innego wyjścia. Wybrałam ten który prowadził w lewo. Szłam tak przez ok. godzinę. Nagle wpadłam do pięknej jaskini.

Rozejrzałam się. Nagle zobaczyłam wilka...
- O-ojcze...
- Duma?! Co ty tu robisz?!
- Nie mam pojęcia jak się tu znalazłam... Czekaj... Ty jesteś nekromantą?!
- Tak. Już nie mam co przed tobą ukrywać. Zajmuje się również każdym rodzajem magii i alchemii... - powiedział
- Matka o tym wie? - zapytałam
- Nie. Od kiedy poznaliśmy się bliżej, nie mówiłem jej o tym. Cały czas udawałem, że nie umiem wypowiedzieć ani jednego zaklęcia, a tym bardziej sporządzić miksturę...
- Ale... czemu...
- Nieważne.
- Muszę już iść... Spotkamy się w domu...
Po tych słowach wybiegłam z jaskini. Odbiegłam tym razem już daleko... Jednak moje szczęście z wyprawy prysło gdy zobaczyłam sporej wielkości niedźwiedzia. Nie miałam jak się wycofać. Niedźwiedź zamachnął się łapą, dostałam w grzbiet. Zostawił tam trzy długie rany drapane. W pewnym momencie nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Rzuciłam się mu do gardła. Niedźwiedź zawył z bólu. Po chwili upływająca krew sprawiła, że opadł z sił. Miałam teraz szansę. Skoczyłam mu ponownie do gardła, ale tym razem przegryzłam mu tchawicę. Padł martwy. Zarzuciłam go sobie na grzbiet i zaniosłam do mojej jaskini. Gdy z nim weszłam, całe rodzeństwo wraz z matką stanęło w bezruchu. Tak jakby się mnie bali... Ojciec go ze mnie ściągnął. Od teraz rodzeństwo i matka nie odzywali się do mnie... Tak jakbym była inna...
- Dumo.
- Tak tato. - powiedziałam
- Matka myślała, że... Dante pierwszy coś upoluje. Ale myślała o czymś mniejszym, o sarnie.
- I co w związku z tym?
- Masz. - powiedział podając mi księgę z białym pentagramem. - Nie pokazuj nikomu, że ją dostałaś...
- Dobrze. - wzięłam księgę i zaciągnęłam do ciemnego zakamarku jaskini. - Cholera nic nie widać.
Udało mi się tylko przeczytać o jednym zaklęciu...TO KSIĘGA ZAKLĘĆ ;O
- Kornex. - powiedziałam a nad moją głową pojawił się 'świetlik' który oświetlił całą księgę.

CDN.

czwartek, 5 grudnia 2013

OD Connora CD Sonate.

- Nasi krewni. - odpowiedziałem.
- Jesteś świadom co miałam na myśli...- powiedziała zniżając łeb.
- Tak. Niestety. - powiedziałem
- To c-co mamy zrobić zostawić je tutaj.... - powiedziała przez łzy.
- Nie możemy... - powiedziałem robiąc prowizoryczny koszyczek i chowając maluszki pod chustę. - chodź.
- Gdzie...
- Na wzgórze. - powiedziałem
- Po co? -zapytała wtulając się we mnie.
- Trzeba je pochować. - odpowiedziałem
Gdy już tam doszliśmy...

Wykopałem dół. Włożyłem do niego dwa martwe szczenięta posyłając im błogosławieństwo. Zasypałem dół., i ułożyłem na nim stos kamieni. Dałem jeszcze długi patyk i 'przykleiłem' do niego kawałek kamienia.

- Po co to? - zapytała zdziwiona.
- Spójrz. - powiedziałem i lekko zawarczałem a na tabliczce był wypalony napis 'tu spoczywają wielcy wojownicy, zrodzeni podczas deszczu bogów. Niech spoczywają w pokoju... '