-No nieważne... - Powiedziałem. Chwilę później poczułem dziwny krzyk i szum w myślach. - Sonate... Słyszysz?
- Ale, że niby co?
- Już nic... - powiedziałem ale tym razem zaczęła mnie boleć głowa i upadłem.
- Connor? Żyjesz? - zapytała śmiejąc się.
- Nic mi nie jest... Na prawdę tego nie słyszysz? - powiedziałem.
- Ale co mam słyszeć? - zapytała z pobłażaniem.
- Grr... Nieważne. - powiedziałem, a moje źrenice rozszerzyły się. - Muszę wracać...
- Cz-czemu? - zapytała. - jeszcze nie ma ranka.
- Po prostu muszę. - odpowiedziałem zasłaniając oczy. - Spotkamy się jutro.
Zacząłem biec w stronę mojej jaskini. Nie wiedziałem co się ze mną dzieje. Oczy piekły, bolały i powoli traciłem wzrok. Gdy wbiegłem do siebie do jaskini nawet nie zdążyłem zdjąć z półki mikstury która uśmierzała ból. Zemdlałem. Obudziłem się w innej krainie

Ból powoli zaczął ustępować. Powolnie wstałem i podbiegłem do bramy. Otworzyła się przede mną sama. Jakby ktoś już wiedział o moim przybyciu... Idąc na wprost przed siebie widziałem cienie. Omijały mnie szerokim łukiem. Bały się... Nagle pode mną zatrzęsła się ziemia. A z otchłani piekielnej przybył jeździec na koniu który był martwy

Zszedł z konia i przemienił się w wilka...
- Witaj. - powiedział donośnym głosem.
- Kim jesteś? - zapytałem nieco zdziwiony
- Nie poznajesz? Bracie... - powiedział tajemniczo.
- Jaki bracie ? O czym ty pier'olisz? - zapytałem w nieco wulgarny sposób.
- Dowiesz się w swoim czasie... Jestem Death. Jeździec Apokalipsy. Starszy od bogów i Rady Spopielonych. Ale bardziej powinno cię interesować kim ty jesteś.
- Niby co? Wiem jak mam na imię. Więcej mi nie potrzeba.
- Jesteś władcą czasu. - Uciął krótko
- Hahahaha. Jakim władcą czasu? Moim żywiołem jest woda. - powiedziałem szyderczo.
- Pamiętasz dzień w którym zabiłeś wilka dotykiem?
- Tak...
- No właśnie. W przyszłości masz zostać Jeźdźcem Apokalipsy, o imieniu Czas. A z resztą... Czemu się tu zjawiłeś? Nie wiesz? no właśnie.
- Brzmisz trochę jakbyś był niedorozwinięty umysłowo. - powiedziałem powstrzymując śmiech.
- No wiem... Dobra. Powiem krótko... Musisz przejść parę testów abyśmy się dowiedzieli czy warto jest ciebie brać na Jeźdźca. Druga sprawa... Sonate nie może się o tym dowiedzieć. Wystarczy, że podarowałeś jej łańcuszek czasu. Hmmm... Zapewne będzie myśleć, że to coś magicznego itp. Tak to jest coś magicznego ale później odbiorę moc łańcuszka. Trzecia Sprawa. Daj ten talizman komuś na kim najbardziej ci będzie zależeć. -powiedział dając mi talizman.
- Jak mam wrócić? - zapytałem.
- Poczekaj. Jeszcze jedna sprawa... Mianowicie ta suczka. Widzę, że ci się podoba...
- I co w związku z tym? - zapytałem podejrzliwie.
- Jeśli będziecie mieli szczenięta jedno z nich będzie półkrwi. -odpowiedział.
- Jaśniej?
- Będzie na wpół jeźdźcem apokalipsy czyli kimś ważniejszym od boga ale na wpół ziemska. - odpowiedział po czym odesłał mnie na ziemię. Przez parę godzin nurtowały i męczyły mnie słowa wypowiedziane przez Death'a. Ale koniec końców musiałem pójść do Sonate bo przecież się z nią umówiłem...
- Witaj. - powiedziałem machając łapą do Sonate.
- Cześć. - odpowiedziała. - Idziemy nad Jezioro prawdy.?
- Chętnie. - odpowiedziałem.
Gdy tam doszliśmy poczułem, że ktoś lub coś... Jest w pobliżu. Sonate moczyła łapki w Jeziorze. Zza wysokich traw wyszedł wilk. Nie był normalny. Próbował mnie zaatakować. Chwyciłem go za pysk a on momentalnie zaczynał się starzeć aż w końcu zostały same kości które chwilę później zamieniły się w proch...
- Potęga czasu... -pomyślałem.
Sonate stanęła jak wryta.
- C-coś ty zrobił? - zapytała.
- Sam nie wiem... Jakoś tak...
Sonate ?