piątek, 22 listopada 2013

Od Connor'a - Początki i nowa znajomość...?

Obudziłem się w lesie. Nie pamiętałem co działo się przedtem. Gdy nagromadziłem w sobie dużo siły wstałem i poszedłem wprost przed siebie. Bacznie obserwowałem okolice i zwiedzałem tereny. Nie byłem świadom ,że znajduje się na terenach Watahy Wilków Morza. Po paru godzinach tej wędrówki zobaczyłem w oddali śnieżnobiałą wilczyce. Dopiero gdy stałem parę metrów od niej zaczęła na mnie warczeć.
- Po co te nerwy? - zapytałem.
- Jesteś świadom, że znajdujesz się na terenach mojej watahy ? - odpowiedziała pytaniem. - Tak czy siak. Szykujemy się do wojny. Lada dzień znajdzie się tu armia Watahy Łzy Gryfa. Jesteśmy pewni wygranej, ale potrzebuję dowódcy wojsk. Jak ci na imię
- Nie mam pojęcia... Nic nie pamiętam. - odpowiedziałem. 
- Widać, że nie jesteś milutkim i troskliwym wilkiem. Jesteś również dobrze zbudowany. - powiedziała okrążając mnie. - Musimy wybrać ci imię... Nickolas... Pasuje do ciebie. 
- Mi wszystko jedno. - odpowiedziałem wywracając oczyma. 
- Zostaniesz naszym dowódcą? - zapytała. 
- Tak bez szkolenia? Bez niczego? - zapytałem a moja brew uniosła się ku górze. 
- No właśnie... - powiedziała skacząc na mnie. Szybko powaliłem ją na ziemie. Nie zwracając uwagi na to, że jest samicą. 
- Co właśnie próbowałaś zrobić? Wiedz, że to ci się nie udało. - uświadomiłem jej. 
- Będziesz dowódcą idealnym. - powiedziała wstając. - Nie zważyłeś na to, że jestem samicą ani że jestem Alfą. 
- Aha. 
- To jak
- Zgoda. - powiedziałem obojętnie.

-Po Kilku dniach... - 

-Nickolasie, Nickolasie stój. -wrzasnął goniec. 
- O co chodzi? - zapytałem
- Wojska się zbierają pod Górą Inet. Wrogie wojska. - powiedział. 
- Najpierw powinieneś powiedzieć o tym Alfie.... - wrzasnąłem ruszając w kierunku jaskini alfy.
Wpadłem do jej jaskini jak szalony mówiąc o tym, że wrogie wojska się zbliżają. Ona wraz ze strategami planowała całą walkę. 
- Jesteśmy gotowi. - powiedziała ubierając zbroję. 

Wyruszyliśmy na skałę. Z której było widać całe tereny na których walka miała się rozegrać. 
- Stój. - powiedziała gdy chciałem zejść ze skały i pomagać wojownikom. - Niech ich najpierw wytłuką. 
- CO? A WIĘC MASZ TAKIE PODEJŚCIE? - zapytałem wrzeszcząc - Miejsce dowódcy jest przy wojownikach. 
Zleciałem ze skały i stanąłem naprzeciw wojskom wrogiej watahy. Walka trwała parę godzin. Wojownicy byli przemęczeni i pragnęli napić się wody, pomimo tego walczyli zaciekle. Nagle mój wzrok przykuła pewna sytuacja. Morderca z mojej watahy i samica z wrogiej. Pobiegłem tam odpychając wszystkich którzy stanęli mi naprzeciw. Morderca już miał zatopić swoje kły w ciele tej niewinnie wyglądającej wadery gdy na niego skoczyłem. 
- Stary.... bronisz tej suczki. - zapytał wrzeszcząc - Myślałem, że jesteś z nami.
- Nie w tej chwili bracie. - puściłem go a on pobiegł dalej walczyć. 
- Dzięki. - powiedziała do mnie wadera której uratowałem życie. Pod twardą maską twarzy krył się dziękujący wzrok. Odszedłem bez słowa. Pobiegłem dalej walczyć. 

Po kilku godzinach walka się skończyła... Moja wataha wybiła wszystkie wilki z wrogiej watahy. Ale pośród leżących ciał nie ujrzałem jednego... Wilczycy której uratowałem życie.

Po kilku dniach. Kiedy to zapomniałem już o całej walce która miała miejsce parę dni temu. Myślałem tylko o tym gdzie może podziewać się ta wilczyca... Nagle do mojej jaskini wpadł zdyszany goniec. 
- Nick... Ta wiadomość którą niosę może ci się nie spodobać... znaleźliśmy wilczycę z wrogiej watahy. Ona jako jedyna przeżyła - powiedział.
- Wprowadzić ją. - powiedziałem oficjalnym tonem. 
Oni weszli z prawie martwą waderą. Położyli ją na ziemi. 
- Wyjść. - powiedziałem. Podszedłem do niej i położyłem łapę na jej ciele. - Amixia. - Jej rany zostały uleczone. Wadera się ocknęła.
- Kim jesteś?- zapytałem. 
- Nazywam się Sonate. - odpowiedziała lekko przerażona.
- Miło mi Nickolas. Nie zrobię ci krzywdy. - powiedziałem a Sonate odetchnęła z ulgą. 
- Dlaczego mnie uratowałeś ? - zapytała.
- Dostrzegłem w tobie coś... coś... 
- Magicznego? - pomogła.
- Nie. Coś wartego ratunku. - odpowiedziałem. - połóż się i odpocznij. - powiedziałem pokazując na moje miękkie posłanie które było porośnięte mchem.
- Dziękuje. - powiedziała słabym głosem i zasnęła...

Sonate Dokończ.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz